Niezłomny sędzia z Weimaru: „To były bardzo, bardzo stresujące lata”

Sędzia orzeka przeciwko środkom związanym z koronawirusem. Dziś wiemy: miał rację. Ale to mu nie pomogło. Stracił pracę i został z niczym.
Sędzia Sądu Rodzinnego w Weimarze, Christian Dettmar, stracił pracę i został bez niczego. Został skazany za błąd formalny w orzeczeniu dotyczącym obowiązkowego noszenia maseczek: powinien był sporządzać notatki z rozmów z osobami dotkniętymi tym problemem. Nagle został uznany za spiskowca. Żaden sąd nie zajął się tą sprawą. Opinie biegłych, o które wnioskował Dettmar, zostały zignorowane – mimo że akta RKI i inne wyniki badań naukowych w pełni potwierdziły wątpliwy charakter zastosowanych środków. Zapis sprawy, który może zniechęcić do sprawiedliwości.
Panie Dettmar, jak doszło do tego, że wydał Pan nakazy sądowe zakazujące obowiązkowego noszenia maseczek i obowiązkowych testów w szkołach?
Pod koniec 2020 i na początku 2021 roku rodzice wielokrotnie się do mnie zwracali, czasem w przerwach w negocjacjach, a czasem przy innych okazjach. Pytali, czy można coś zrobić z tymi środkami w szkołach, które stanowią ogromne obciążenie dla ich dzieci, a pośrednio również dla ich rodziców. Zajmowałem się już tą sprawą. Na początku 2021 roku, wraz z kolegą z Weimaru, zostałem członkiem-założycielem sieci „Krytycznych Sędziów i Prokuratorów” ( KriStA ). Aby uzyskać dostęp do środków prawnych, strona poszkodowana może złożyć „sugestię”.
W pewnym momencie na moim biurku pojawiła się sugestia od matki, która miała dwóch synów w dwóch szkołach tutaj, w Weimarze. Jeden w wieku szkoły podstawowej, a drugi w szkole powszechnej, czyli gimnazjum. Zasugerowała ona rewizję tych środków. Dotyczyły one obowiązkowego noszenia maseczek i badań. Zrobiłem to, co robiłem już wielokrotnie w swojej karierze zawodowej. Wszcząłem postępowanie zabezpieczające i równolegle postępowanie główne. W postępowaniu głównym uzyskałem trzy opinie biegłych: od profesor higieny Ines Kappstein, biolog Ulrike Kämmerer i psychologa Christofa Kuhbandnera, którzy reprezentują różne dyscypliny.
Sąd oskarżył cię o to, że twierdziłeś, że eksperci to starzy znajomi. Czy to prawda?
Na początku kontaktowałem się tylko z profesor Kappstein. Wyjaśniłem jej pytania, które miałem lub mogłem mieć. Zawsze tak robiłem. Za każdym razem, gdy na sali sądowej byli obecni biegli, których nigdy wcześniej nie miałem, dzwoniłem do nich i zadawałem dwa pytania. Po pierwsze, czy posiadają niezbędną wiedzę naukową w odniesieniu do niektórych z moich pytań. Po drugie, czy mogliby również przygotować ewentualną opinię biegłego w rozsądnym czasie. Biegli często w ogóle nie mają czasu. Zadawałem te pytania również profesor Kappstein. Powiedziała mi, że posiada wiedzę specjalistyczną w odniesieniu do niektórych, ale nie wszystkich pytań. W przypadku pozostałych pytań odesłała mnie do swoich dwóch kolegów. Słyszałem o nich wcześniej, ale ich nie znałem. Uzyskałem więc opinie biegłych od trzech profesorów, którzy mieli różne pytania w postępowaniu głównym. Wtedy się zgłosili. Były to jedyne opinie biegłych, jakie istniały do tej pory w tej sprawie. Na tej podstawie wydałem nakaz tymczasowy.
Wyrok przeciwko tobie brzmi tak, jakby to był spisek. Kto stoi za siecią KRiStA?
Słowo „spisek” jest więc zupełnie nie na miejscu. To szanowani koledzy, prokuratorzy i sędziowie, zarówno czynni, jak i emerytowani. Mamy stronę internetową. Każdy może ją znaleźć online. Zawiera ona również nasz statut i deklarację misji. Od kilku lat publikujemy na tej stronie artykuły o tematyce prawnej. Można również napisać w tej sprawie list do redakcji. Wszystko jest całkowicie transparentne. Niektórzy próbują stworzyć wrażenie, że KRiStA jest podejrzana. To fundamentalny błąd.
Czy powiedziałby Pan, że ta sieć jest, że tak powiem, specjalistyczną platformą informacyjną, która istniała zanim zajął się Pan kwestią maseczek?
Tak, została założona na początku 2021 roku, a moją decyzję podjąłem 8 kwietnia 2021 roku.
Czy powiedziałeś ekspertom, co chcieliby znaleźć w swoim raporcie?
Sformułowałem swoje pytania i, jak zawsze, miałem nadzieję, że moi recenzenci będą w stanie odpowiedzieć na nie z wysoką jakością naukową. Chciałem, aby raporty były nieskazitelne.

Jakie pytania zadałeś?
Sprawa pani Kappstein dotyczyła przede wszystkim obowiązku noszenia maseczek i tego, czy noszenie maseczek przez osoby świeckie w miejscach publicznych, ogólnie, a przez dzieci w szczególności, ma sens. Sprawa Kuhbandner dotyczyła szkód, jakie maseczki mogą wyrządzić dzieciom. Sprawa pani Kämmerer dotyczyła ważności testów PCR i szybkich testów. Istnieje zróżnicowane postanowienie w sprawie postępowania dowodowego. Wydana przeze mnie decyzja została opublikowana w serwisie openJur, gdzie każdy może się z nią zapoznać.
Czy sądy lub Federalny Trybunał Konstytucyjny zapoznały się z tymi opiniami lub je przestudiowały?
Nie mogę powiedzieć na pewno, czy je przeczytali. Ale jak dotąd żaden sąd nie zbadał treści opinii biegłych. Nawet Wyższy Sąd Krajowy w Turyngii, który uchylił moje orzeczenie. Wniesiono wówczas apelację. Federalny Trybunał Sprawiedliwości w sprawach cywilnych również się do nich nie odniósł. Sąd Krajowy w Erfurcie, który mnie skazał, również się do nich nie odniósł, ani Federalny Trybunał Sprawiedliwości w postępowaniu przeciwko mnie, ani Federalny Trybunał Konstytucyjny. Żaden sąd nie ocenił opinii biegłych. Stwierdzili, że nie jest to konieczne. Zostałem jedynie oskarżony o zlecenie ekspertyzy z określonego kierunku.
Czy opinie ekspertów nie zostały przytoczone w pismach procesowych prokuratora?
Wspomnę w tym kontekście, że moja rzekoma stronniczość przejawia się również w fakcie, że zleciłem pracę ekspertom o określonym wykształceniu.
Więc nikt nie przyjrzał się treści?
Oto ciekawostka: wybór ekspertów był jednym z zarzutów, jakie mi stawiano. Ale to, czy rzeczywiście można mnie za to winić, można było ustalić dopiero po przeanalizowaniu treści raportów. Tak jednak nie było.
Zostałeś wcześniej oskarżony o zmowę. Więc to nieprawda?
Co dokładnie oznacza „donosicielstwo”? O ile nam wiadomo, byłem pierwszym sędzią, przynajmniej w krajach niemieckojęzycznych, który kiedykolwiek uzyskał opinie biegłych. Nie można po prostu wysłać nakazu dostarczenia dowodów dowolnemu biegłemu.
Raporty są tak ważne, ponieważ zasadniczo prowadzą do tych samych wniosków, co protokoły RKI. Sądy powinny były to uwzględnić.
Opinie ekspertów zostały w pełni potwierdzone, jeśli za punkt odniesienia przyjąć to, co wiadomo po opublikowaniu protokołów RKI. A prawdziwy problem polega na tym, że ludzie wciąż powtarzają: tak, biorąc pod uwagę dzisiejszą wiedzę, jasne jest, że środki te często nie wytrzymują krytycznej analizy. Ale biorąc pod uwagę wiedzę dostępną wówczas, nie było innego wyjścia; nic z tego nie było wówczas znane. To po prostu nieprawda. RKI zdawał sobie sprawę z kluczowych punktów już na początku 2020 roku. Nasuwa się pytanie: skoro było to wiadome od początku i skoro nie tylko mogli wiedzieć wtedy lepiej, ale nawet wiedzieli lepiej, dlaczego w ogóle zarządzono te środki? I dla mnie jest to centralne pytanie, którym powinny zająć się komisje śledcze, prokuratorzy i sądy.
Czy zatem raporty ekspertów z tamtego okresu zawierały już te same ustalenia, co RKI?
Tak, RKI już wtedy wiedziało, co odkryli eksperci, a dziś praktycznie wszyscy o tym wiedzą. Niestety, o ile wiem, wymiar sprawiedliwości nie wykorzystał jeszcze publikacji protokołów RKI do zainicjowania autokorekty.
Zostałeś oskarżony o to, że osobiście sprowadziłeś rodziców i pomogłeś im przygotować wniosek.
Rodzice byli mi zupełnie nieznani. Trzy lub cztery dni przed otrzymaniem sugestii znajomy, który znał tych rodziców – ale ja nie! – przesłał mi sugestię rodziców. Zapytał mnie, czy mogę ją przesłać w obecnej formie. Wprowadziłem kilka drobnych zmian redakcyjnych. Na przykład zauważyłem, że wspomniano w niej o przepisach Nadrenii Północnej-Westfalii, które nie obowiązują w Turyngii. Ale w zasadzie nie miałoby to znaczenia; jedno zdanie wystarczyłoby jako sugestia. Mógłbym wszcząć postępowanie bez żadnej sugestii.
Wielokrotnie pytano mnie, dlaczego czekałem na taką sugestię. Jest ku temu dobry powód. Wspomniałem wcześniej, że wielu rodziców zwracało się do mnie z pytaniem, czy i co można zrobić w związku z tymi środkami. Mógłbym potraktować to jako okazję, czysto teoretyczną, że tak powiem, i powiedzieć: „Dobrze, w takim razie wszczęłam postępowanie teraz”. Nie muszę czekać na sugestię. Mogę to zrobić oficjalnie. Ale wielu rodziców mówiło, że boją się, że ich dzieci będą wyśmiewane, że mogą doświadczyć złego traktowania w szkole, jeśli nie będą nosić maseczek.
Nie chciałem narzucać takiej procedury dzieciom i rodzicom, którzy mówili: „Nie zgadzamy się z tymi środkami, ale zamiast narażać nasze dziecko na nękanie w klasie, wolelibyśmy znosić to po cichu i z gniewem”. Chciałem rodziców, którzy byli w pełni zaangażowani w tę procedurę i dlatego czekali, aż rodzice wyraźnie ją zasugerują. Nie byłoby to prawnie konieczne.

Oskarżono cię o stronniczość, bo rozmawiałeś z rodzicami.
W kilku komentarzach w specjalistycznym komentarzu do prawa rodzinnego wyraźnie stwierdzono, że nie tylko urzędnik w rejestrze lub urzędnik sądowy, ale także ja sam, jako odpowiedzialny sędzia rodzinny, mogę uwzględnić taką sugestię. I mam nawet dopilnować, aby domniemane życzenia osoby zgłaszającej sugestię zostały zbadane. I mam dopilnować, aby wniosek został jasno sformułowany. Jest to wyraźnie stwierdzone w komentarzu. Co ciekawe, Federalny Trybunał Sprawiedliwości (BGH) wyraźnie przyznał mi to w swoim orzeczeniu. Stwierdził, że tak, pozwolono mi uczestniczyć w formułowaniu tej sugestii i udzielić pomocy. Ale, i teraz pojawia się zarzut Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (BGH): powinienem był to odnotować. Nie zrobiłem tego. I to jest zarzut wysunięty przez BGH.
Nie każdy potrafi pracować tak starannie jak pani von der Leyen, która skrupulatnie dokumentuje każdą swoją transakcję. Wydałeś rekomendację dla dwójki dzieci z jednej rodziny, ale także dla dwóch klas, co oznacza wielu uczniów.
Jeśli się temu bliżej przyjrzeć, były dwie szkoły: zwykła i podstawowa. Wydałem nakaz dla tych dwojga dzieci i dla wszystkich dzieci z obu szkół.
Czyli daliście wszystkim chętnym dzieciom możliwość uniknięcia poddawania się tym środkom?
Nie ograniczyłem się do uzyskania opinii biegłych. Ustanowiłem również pełnomocnika prawnego, adwokata, dla tych dwojga dzieci. Prawo stanowi, że może to, a nawet musi, mieć miejsce w pewnych przypadkach. Ten pełnomocnik prawny jest swego rodzaju obrońcą dzieci, które muszą i powinny reprezentować ich interesy. Prawnik dostarczył mi szczegółowy raport na temat sytuacji dwójki dzieci. Jego fragmenty zostały również opublikowane w mojej decyzji. Raport jasno dał mi do zrozumienia, że sytuacja jest taka sama nie tylko dla tych dwojga dzieci, ale dla wszystkich dzieci w tych dwóch szkołach. To skłoniło mnie do wydania postanowienia o tymczasowym nakazie nie tylko dla tych dwojga pierwotnych dzieci, jeśli mogę je tak nazwać, ale także dla ich kolegów z obu szkół.
A decyzja ta została podjęta w taki sposób, że powiedzieli: OK, każdy, kto nadal chce nosić maseczkę dobrowolnie i chce się przebadać, może to zrobić?
Ważna kwestia, która często była błędnie przedstawiana. Nie „zabroniłem” dzieciom noszenia maseczek ani poddawania się testom, a jedynie zabroniłem im tego robić. Każdy, kto chciał to zrobić dobrowolnie, mógł to kontynuować w dowolnym momencie.
Potem wydałeś ten rozkaz i co się wydarzyło później?
W ogóle nie zostało to wdrożone.
Och. Dlaczego?
Dobre pytanie. Ministerstwo prawdopodobnie starało się uniemożliwić wdrożenie tego. W związku z tym podjęto kroki prawne.
Ale jeśli podejmiesz decyzję i stanie się ona prawnie wiążąca, to sądziliśmy, że będziesz musiał się jej trzymać, dopóki nie zostanie uchylona.
Proszę mnie nie zniechęcać; nie mogę powiedzieć dokładnie, czy decyzja była wykonywana przez pół dnia. O ile wiem, moja decyzja w ogóle nie została wykonana. Wolne Państwo Turyngia wniosło apelację, a Wyższy Sąd Krajowy Turyngii uchylił moją decyzję.
Zarzucano im m.in., że do podejmowania takich decyzji właściwe są sądy administracyjne, a nie sądy rodzinne.
W momencie podejmowania mojej decyzji kwestia ta była całkowicie niejasna z prawnego punktu widzenia. Moja decyzja opierała się na konkretnym przepisie ustawowym, a mianowicie § 1666 ust. 4 niemieckiego kodeksu cywilnego (BGB), który pozwala mi podejmować decyzje mające skutki prawne wobec osób trzecich. Kim jest taka osoba trzecia – na przykład w tym przypadku nauczyciele i dyrektorzy szkół lub administracja szkoły – i czy ja, jako sędzia sądu rodzinnego, mogę im wydać takie polecenie, było wówczas całkowicie niejasne. Dopiero teraz, dzięki mojej sprawie, pojawił się wyrok wyższej instancji w tej sprawie.
Więc podjąłeś decyzję. Do kogo była ona adresowana?
Sprawa trafiła do wszystkich zaangażowanych: do rodziców, którzy ją zaproponowali. Do obu szkół, do Wolnego Państwa Turyngii, do prawnika, który został wyznaczony na przedstawiciela prawnego dziecka, oraz do Urzędu ds. Młodzieży.
Szerokie koło. Właściwie każdy w szkole mógł powiedzieć: Oto orzeczenie sądu, nikt tu w ogóle nie musi nosić maski, prawda?
Tak, ale tak nie było, bo – o ile słyszałem – rezolucja nie została wdrożona.

Ale to oznacza, że ktoś musiał powiedzieć rodzicom i nauczycielom: tak, macie orzeczenie niezależnego sędziego, ale ono się nie liczy. Prawda?
Mogę tylko spekulować, kto dokładnie co powiedział. Tak czy inaczej, rezolucja nie została wdrożona.
W ciągu tygodnia kraj związkowy Turyngia złożył skargę.
To postawiło szkoły w stan oskarżenia. Powiedzieli: „To skarga, nie mamy z nią nic wspólnego”.
A potem nastąpiło przeszukanie domu?
Pierwsze przeszukanie domu, z których miałem już dwa, odbyło się dość szybko. To było w kwietniu 2021 roku, a drugie w czerwcu 2021 roku. Decyzja zapadła 8 kwietnia, a przeszukanie domu odbyło się 26 kwietnia, zaledwie dwa tygodnie później.
Jak poszło? Byli pod twoimi drzwiami wcześnie rano. Ilu policjantów tam było? Czy mieli maski?
Nie mieli masek, ale było ich całkiem sporo. Był tam prokurator i kilku policjantów. Okazali nakaz przeszukania, a następnie przeszukali moje mieszkanie, biuro i samochód.
Co wtedy myślałeś?
Byłem kompletnie zaskoczony. Spodziewałem się, że moja decyzja będzie przedmiotem dyskusji, a przede wszystkim, że rozpocznie się dyskusja merytoryczna i że ludzie będą dyskutować, czy te środki można utrzymać. Ale nigdy bym się nie spodziewał, że zostanie przeciwko mnie wszczęte śledztwo.
Jaka była twoja reakcja?
Byłem sam podczas przeszukania domu i byłem zszokowany i kompletnie oszołomiony, i musiałem to wszystko przetrawić. Dopiero wtedy dowiedziałem się, że toczy się przeciwko mnie śledztwo. Ty też nie masz chwili spokoju, żeby to wszystko przetrawić, bo poszukiwania toczą się dookoła.
Czy całkowicie przewrócili mieszkanie do góry nogami, czy też grzecznie poprosili o komputer?
Cóż, mogę powiedzieć, że zachowywali się dość cywilizowanie, ale szukali najróżniejszych rzeczy. Odniosłem wrażenie, że na pierwszy rzut oka wiedzieli, czego szukają — telefonów, komputerów — ale w głębi duszy tak naprawdę nie wiedzieli, czego dokładnie szukają.
Czy rozmawiał Pan o tym z policją, czy też po prostu zakłada Pan, że tak było ze względu na kontekst?
No cóż, na przykład widziałem, jak wyciągają kartkę papieru z mojego kosza na śmieci. Zapisałem akapit, tylko ten akapit, nie pamiętam w jakim kontekście. Robię to od dziesięcioleci; prawdopodobnie o czymś myślałem i robiłem notatkę. A potem spojrzeli na kartkę i zdecydowali, czy to trop, czy nie? To pokazało mi, że tak naprawdę nie wiedzieli, czego szukać.
A potem znowu wyszliście zabierając ze sobą komputery?
Mój komputer służbowy, który nie jest w domu, tylko w biurze. Oczywiście, też został przeszukany. Grupa urzędników i prokuratorów przeszukała moje biuro. Oczywiście sprawdzili też mój komputer służbowy.
Twierdzono, że na Twoim prywatnym komputerze nic nie zostało, ponieważ zainstalowałeś na nim nowy system operacyjny.
To nieprawda. Komputer, który wtedy miałem, był już stary i nie zaakceptowałby nowego systemu operacyjnego. Nie akceptował też aktualizacji oprogramowania. A potem się zepsuł, więc go wymieniłem. Cóż, to nie był nowy system operacyjny, ale nowy komputer – a dokładniej nowy laptop. Oczywiście, miał też nowy system operacyjny.
Co wydarzyło się później?
Pracowałem na pełen etat do stycznia 2023 roku, czyli przez kolejny rok i kwartał, pełniąc te same obowiązki w swoim dziale. Dopiero w styczniu 2023 roku zostałem tymczasowo zawieszony w obowiązkach.
Zostałeś zawieszony, kiedy pandemia już się skończyła? Kiedy wszyscy wyciągnęli już zupełnie inną lekcję?
Mogę jedynie przypuszczać, że śledztwo ciągnęło się tak długo, ponieważ prokuratura była zajęta analizą danych. Przeszukano również domy kolegi, rodziców, ekspertów i wielu innych osób. Oczywiście, wymagało to przeszukania wielu komputerów, telefonów komórkowych i innych rzeczy. Prawniczka, która reprezentowała dzieci, również miała przeszukany dom.
Czy faktycznie można tak postępować w stosunku do prawnika?
Cóż, nie sądzę, żeby to było w porządku. Już mówiłem, że nie wiem, czego tak naprawdę szukali. Mój prawnik, dr Strate, powiedział kiedyś, że jedynym „narzędziem”, którego użyłem do popełnienia przestępstwa, była podjęta przeze mnie uchwała. I nie trzeba jej szukać; jest w aktach. Powinni byli po prostu na nią spojrzeć.
Następnie zostałeś skazany, a apelacja i Trybunał Konstytucyjny w ostatniej instancji praktycznie wszystko odrzuciły, prawda?
Zostałem skazany w pierwszej instancji w sierpniu 2023 roku. Od tej decyzji nie przysługuje odwołanie; zamiast tego złożyliśmy apelację do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości. 20 listopada 2024 roku Federalny Trybunał Sprawiedliwości ogłosił decyzję o oddaleniu naszej apelacji i apelacji prokuratury.
A teraz w końcu jesteś bez pracy, straciłeś wszystko: emeryturę, świadczenia, wszystko?
Wraz z ogłoszeniem wyroku Federalnego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 20 listopada 2024 r. mój wyrok skazujący, wydany wcześniej przez Sąd Krajowy w Erfurcie, stał się prawomocny. Nie jestem już sędzią, nie jestem też sędzią w stanie spoczynku, ale w ogóle nie jestem już sędzią. Nie pobieram już również wynagrodzenia. Przeszedłem na emeryturę.

Jak teraz żyjesz?
Dzięki wsparciu życzliwych ludzi wokół mnie. Nie wolno mi też pracować jako prawnik. Nie mam uprawnień do wykonywania zawodu adwokata i nie uzyskałbym ich przez lata. Nie wolno mi też kandydować w wyborach z ramienia żadnej partii, obojętnie jakiej. To efekt uboczny mojego przekonania, że nie wolno mi piastować takiego urzędu przez, o ile dobrze pamiętam, pięć lat. Jestem więc pod tym względem nieco ograniczony.
A jednak nie wydajesz się zgorzkniały, lecz przyjazny, pogodny i zrównoważony. Czy to tylko gra, czy masz coś w zanadrzu, co mówi, że poradzisz sobie z tą sytuacją?
To nie jest show. To były dla mnie bardzo, bardzo stresujące lata. Ale w tej chwili radzę sobie i cieszę się, że są ludzie, którzy mnie wspierają. To daje mi stabilizację.
Czy czujesz się wykluczony społecznie, czy raczej postrzegasz siebie jako cichego bohatera?
Nie uważam się za bohatera ani za milczącego. Po prostu starałem się wykonywać swoją pracę. Zdaję sobie sprawę z podziałów społecznych, ale nie mam na ten temat nic szczególnego do powiedzenia. Miliony innych ludzi w Niemczech, i nie tylko w Niemczech, mogą opowiedzieć tę samą historię.
Czy nadal masz szansę podjąć kroki prawne, być może na szczeblu europejskim?
Musimy to jeszcze przedyskutować i rozważyć. Istnieje droga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, EKPC.
Czy podjąłbyś dziś tę samą decyzję co wtedy, wiedząc wszystko, co cię później spotkało?
Zrobiłbym to samo, co wtedy, czyli dokładnie wszystko przeanalizowałbym i podjął decyzję. Istnieją jednak różnice w porównaniu z sytuacją z tamtych czasów. Dzisiaj istnieje na przykład orzecznictwo sądów wyższej instancji dotyczące jurysdykcji faktycznej lub domniemanej. Wtedy tego nie było.
Uwaga do wysłuchania: Poniższy film zawiera uzasadnienie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości. Staje się oczywiste, że Federalny Trybunał Sprawiedliwości przyjął narrację sądów niższej instancji, że działania sędziego były wynikiem jakiegoś podstępnego spisku. Federalny Trybunał Sprawiedliwości w żadnym miejscu nie wspomina o treści opinii biegłych, nie wspominając już o ustaleniach z akt RKI. Federalny Trybunał Sprawiedliwości sugeruje możliwość wydania orzeczenia w próżni, dyskredytuje biegłych bez żadnych podstaw faktycznych („jeden biegły wyraził wcześniej krytykę”) i ignoruje fakt, że w momencie wydania decyzji debata publiczna na temat środków była tłumiona przez polityków, w niektórych przypadkach przy użyciu brutalnych metod ( „dokument alarmowy” Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ). Senat Federalnego Trybunału Sprawiedliwości podtrzymuje w żaden sposób nieuzasadnioną możliwość, że sędzia w ogóle nie interesował się dobrem dziecka. Ostatecznie opowiada się po stronie Wolnego Kraju Związkowego Turyngii, który poniósł straty w wyniku sugestii sędziego. Federalny Trybunał Sprawiedliwości nie wyjaśnia, na czym polegały te niedogodności. Powstaje wrażenie, że organy sądowe w tym postępowaniu – pomimo obowiązku neutralności, o którym z patosem przypominały sędziemu – chciały dać priorytet bezwarunkowemu wykonywaniu środków państwowych, nawet „ex post” i bez uwzględnienia istotnych, nowych ustaleń.
Masz jakieś uwagi? Napisz do nas! [email protected]
Berliner-zeitung